Jak wygląda życie wewnątrz starego kaloryfera i czy można tam uprawiać białą marchew? Dlaczego Lily Pochewka wolała lizać elektrycznego węgorza niż tarzać się w styropianie? Czy przez dziurkę od klucza w hotelu Warszawka można wrócić do początku lat 70-tych? Kiedy wpychanie w tyłek granatu fosforowego bywa dowodem miłości? „My Southern Family Christmas” nie odpowie na te, ani na żadne inne pytania, gdyż wszystko na czym zależało twórcom filmu, to rozrywka niewymagająca pytań.